21.02.2017
Aktualizacja: 28.08.2017

Euro Health Consumer Index 2016. Kolejny dowód na zły stan polskiej służby zdrowia? 

Euro Health Consumer Index 2016. Kolejny dowód na zły stan polskiej służby zdrowia? 
© gpointstudio/fotolia

Polska zanotowała awans w najnowszej edycji rankingu europejskich systemów opieki zdrowotnej. Trudno jednak o euforię, gdy na 35 państw zajmujemy dopiero 31. miejsce. 

Kraje, od których wypadliśmy lepiej, można więc wyliczyć na palcach jednej ręki. Są nimi: Albania, Bułgaria, Czarnogóra i Rumunia. A przecież 10 lat temu w tym samym rankingu zameldowaliśmy się na 26. pozycji.

Czy oznacza to, że jakość polskiej opieki zdrowotnej pogarsza się? Nie, ale inne europejskie państwa poczyniły w tym czasie o wiele większe postępy. Problemy, z którymi jeszcze kilka lat temu borykała się cała Europa, dawno zostały w większości krajów rozwiązane. Ale nie u nas.

Poziom polskiej służby zdrowia oceniono zaledwie na 564 punkty, co i tak stanowi sporą poprawę (w poprzedniej edycji przyznano nam 523 punkty). Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż należymy do grona europejskich outsiderów.

Wschód Europy daleko w tyle

Aż trudno uwierzyć, że między krajami UE może istnieć taka przepaść w jakości i dostępności usług opieki zdrowotnej. Pierwsza w zestawieniu Holandia uzyskała 927 punktów na 1000 możliwych do zdobycia. Oznacza to, że holenderska służba zdrowia działa niemal idealnie. Ostatnia w rankingu Rumunia otrzymała 497 punktów. Polsce niestety znacznie bliżej do tej drugiej, niż do ścisłej czołówki.

Nie dziwi za to fakt, że znacznie więcej problemów z opieką zdrowotną mają generalnie kraje Europy Środkowej i Wschodniej; jak i ten, że najwyżej w rankingu plasują się kraje Beneluksu, Szwajcarzy, Niemcy, Francuzi i Skandynawowie.

Punkty państw europejskich w rankingu Euro Health Consumer Index 2016.
Punkty państw europejskich w rankingu Euro Health Consumer Index 2016. Źródło: opracowanie własne na podstawie wyników EHCI 2016. 

Ustępujemy nie tylko bogatym krajom

Niepokojące jest to, że poziom usług polskiej służby zdrowia jest znacznie niższy nie tylko od holenderskiego czy niemieckiego. Zdecydowanie wyprzedzają nas również kraje o podobnym potencjale ekonomicznym. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie Czech, które w rankingu uzyskały aż 780 punktów (tylko o 6 mniej niż Szwecja!).

Autorzy raportu podkreślają, że Czesi stanowią wyjątek wśród państw byłego bloku komunistycznego. Jako jedyni z tej grupy osiągnęli już poziom krajów zachodniej Europy.

Podczas gdy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł proponuje przyjęcie rozwiązań na wzór brytyjski czy hiszpański (chodzi m.in. o przeniesienie ciężaru odpowiedzialności za finansowanie systemu ochrony zdrowia na budżet państwa), Czesi zdążyli już przegonić w rankingu oba wymienione kraje.

W ramach unijnej dyrektywy transgranicznej Polacy najczęściej korzystają z usług medycznych właśnie u naszych południowych sąsiadów. Zwykle dotyczy to operacji zaćmy, na którą w Polsce czeka się nawet 2-3 lata.

W czym tkwi problem?

Nasze „osiągnięcia” w dziedzinie ochrony zdrowia wyglądają blado właściwie na każdym polu.

Na 100 tys. mieszkańców przypada u nas 220 lekarzy – tyle samo, co w Rumunii (dla porównania: Czechy – 370, Austria – 515). W Polsce, podobnie jak w przypadku reszty państw z końca stawki, wciąż nie ma możliwości umówienia się na wizytę lekarską on-line ani otrzymania elektronicznej recepty. Na badanie tomografem komputerowym pacjenci w Szwajcarii, Holandii i (znów!) w Czechach czekają nie dłużej niż tydzień; w Polsce – co najmniej 3 tygodnie.

Nawet jeśli niektóre dane dostarczają nam nieco większych powodów do optymizmu, to dają nam one co najwyżej pozycję w połowie stawki. Zajmujemy m.in. 17 miejsce w kategoriach: „prawo do bezpłatnego zasięgnięcia opinii innego lekarza” oraz „bezpośredni dostęp do specjalisty” (chodzi o wizytę bez skierowania od lekarza pierwszego kontaktu).

Konieczność przeprowadzenia radykalnych reform?

Autorzy raportu mówią wprost – przyczyną tego stanu rzeczy jest bierna postawa rządu.

Na końcu rankingu znalazły się kraje, które wydają na ochronę zdrowia o wiele za dużo biorąc pod uwagę uzyskiwane rezultaty […] W Rumunii i Bułgarii dominuje problem zbyt długiego czasu kosztochłonnych hospitalizacji, z kolei największą słabością Polski i Węgier jest zaprzeczanie istnienia potrzeby przeprowadzenia radykalnych reform

– twierdzi prof. Arne Bjornberg.

Kontrowersyjna argumentacja

Autorzy nie szczędzili Polakom i Węgrom krytyki – także tej niekoniecznie związanej z sytuacją służby zdrowia (tłum. własne):

W ostatnich latach rządy Węgier i Polski koncentrowały się raczej na innych sprawach, niż rozwój państwa. Węgrzy – na przyjęciu 1200 uchodźców, co, swoją drogą, stanowi żałosną liczbę. Polacy – na zabijaniu wolności prasy i zakazywaniu aborcji […]

Działania te mają – w przekonaniu autorów – odciągać uwagę rządów Polski i Węgier od rozwiązywania problemów systemu opieki zdrowotnej.

Tego typu argumentacja nie wszystkim przypadła do gustu. Korespondentka RMF FM w Brukseli, Katarzyna Szymańska-Borginon, stwierdziła nawet, że „tak upolitycznione argumenty i lewicowa retoryka podważają wiarygodność raportu”.

Czy słaba pozycja Polski w EHCI 2016 odzwierciedla rzeczywistą sytuację polskiej służby zdrowia?

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

avatar
wpDiscuz